Wsiadali na ciągnik i jechali do pożaru

2017-10-08 10:00:00(ost. akt: 2017-10-07 21:32:41)
Jednostka OSP Januszkowo powstała w 1956 roku jako straż pożarna przyzakładowa przy Państwowym Gospodarstwie Rolnym, później po likwidacji PGR przekształciła się w OSP. Strażacy ochotnicy posiadali wówczas motopompę, kilka węży. — Brało się ciągnik, przyczepkę na sprzęt i jechało się do pożaru. Często jechaliśmy prywatnym UAZ-em — opowiada naczelnik Marek Bieliński.
Dopiero w 2005 roku OSP dostała pierwszy wóz bojowy. Był to Żuk z lat siedemdziesiątych. Służy im do tej pory. Nadal jest sprawny. Sami dbali o to, żeby zawsze był gotowy do wyjazdu. W 2016 roku dostali "starego -nowego" STAR-a 266. Przyjechał do Januszkowa z Łyny.

— Nie mogliśmy z niego od razu korzystać, bo dojechał do nas pusty, musieliśmy najpierw zdobyć sprzęt. Teraz mamy już 3 motopompy, pompę pływającą Niagara, szlamówkę i PO-5 oraz podstawowy sprzęt strażacki — mówi naczelnik.

Jednostka liczy 21 druhów, w tym 15, którzy mają ukończone kursy podstawowe, badania i ubezpieczenie, więc mogą brać udział w akcjach. Od niedawna w ich szeregi wstąpiły dwie kobiety.

— To moja córka i synowa. Nasza OSP to taka rodzinna jest. W skład wchodzi 4 szwagrów, syn, córka i tatuś. Czasami nie muszę szukać innych do wyjazdu, bo potrzebną ekipę mam w domu, Jestem strażakiem z dziada pradziada — mówi z dumą Marek Bieliński. W akcjach dziewczyny jeszcze nie uczestniczyły, bo dopiero zdały niezbędne kursy.

Wszyscy strażacy pracują

Są wśród nich pilarze, stolarze, mechanicy, kierowcy ciężarówek. Rozrzut wiekowy dość duży, bo od 18 do 54 lat. Ale dogadują się dobrze.

Druhowie wyjeżdżają głównie do pożarów, podtopień, powalonych drzew, zabezpieczania wypadków drogowych.

— Nie możemy brać udziału w ratownictwie medycznym, bo żaden z nas nie ma ważnych uprawnień. Kurs na ratownika medycznego musimy odnawiać co 5 lat. Na razie nikt nie organizuje takiego szkolenia — wyjaśnia Marek Bieliński. Dlatego tylko zabezpieczają miejsce zdarzenia, sprzątają po wypadku, kierują ruchem, organizują objazdy.

O wezwaniu zawiadamiani są selektywnie. — Słyszy się syrenę, dostaje sms-a i nie patrzy się czy to noc czy dzień, biegnie się do wozu, ubiera i jedzie — mówi naczelnik.

Tankowali wodę z jeziora

Jedną z największych akcji w jakiej uczestniczyli druhowie z OSP Januszkowo był pożar karczmy w Lemanach.

— Dostałem telefon z PSP, że mamy jechać do Leman do pożaru. Szybko zakręciłem przenośną syreną, bo miałem ją w domu, żeby nie biegać do strażnicy. Wtedy jeszcze byliśmy zawiadamiani przez telefon. Zebraliśmy się i pojechaliśmy — wspomina Marek Bieliński.

Na miejscu byli już strażacy z Nidzicy. Zapalił się dach z gontu. Ogień szybko się rozprzestrzeniał, zaczęło palić się poddasze. Pracowały wszystkie OSP z naszego powiatu. Byli też z Uzdowa i Olsztynka.

— Trzeba było szybko podawać wodę. Zorganizowaliśmy zasilanie. Do swoich samochodów tankowaliśmy wodę z jeziora i dowoziliśmy do samochodów gaszących pożar —wspomina Marek Bieliński.

Mimo szybkiej reakcji i pracy tylu strażaków spaliło się całe poddasze. Przy dużych pożarach pracuje się ekipami. Jedna wchodzi do budynku, druga ekipa czeka w gotowości, żeby poprzedników zmienić. Trudne do opanowania są pożary lasów. Przy płonącym lesie zawsze należy ustawiać się z tyłu pożaru, bo inaczej można zginąć.

— Z jednej strony stawia się ścianę ognia, a z drugiej strażacy tłumicami, łopatami tłumią ogień — mówi naczelnik.

Chcą dokończyć budowę remizy

Jakie mają plany na przyszłość? Przede wszystkim chcieliby dokończyć budowę remizy, na budowę której dostali materiał od ówczesnego wójta Jacka Jankowskiego. Resztę robią sami w czynie społecznym.

— Już roboty wykonali, ale jeszcze trzeba ocieplić, otynkować, położyć kafelki. Jak skończymy będziemy mieli remizę z prawdziwego zdarzenia — mówi pan Marek.

Ich największym marzeniem jest to, aby każdy strażak miał swoje buty do akcji. — Bo mamy tylko 9 par butów. Nieraz jedziemy do pożaru w za dużych lub za małych butach. Zdarzyło się kiedyś, że ja jako kierowca oddałem koledze buty, bo dla niego zabrakło. Pojechałem w zwykłych butach. Długo nie wysiadałem zza kierownicy. Ale potem dostałem porządny ochrzan — dodaje Marek Bieliński.

Ale tak to jest. Sygnał, wpadają do strażnicy, nakładają na siebie to co wisi na wieszakach i jadą. — Nikt nie patrzy, czy buty są dobre, czy nie —mówi. Chcieliby również dostać nową motopompę, aparaty powietrzne i sprzęt podręczny.

Naczelnik — Marek Bieliński
Prezes — Grzegorz Woźniak
Wiceprezes — Marek Perdion
roz

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Osp #2346184 | 188.146.*.* 8 paź 2017 11:09

    Prezes najlepszy!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Chyba wsiedli #2346156 | 88.156.*.* 8 paź 2017 10:28

      a nie wsiadali...

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5